czwartek, 13 listopada 2014

Czas Elekcji

Czas Elekcji

Uczono mnie kiedyś, że jak się chce wygrać wybory to trzeba ludowi obiecać wszystko co chce usłyszeć. A jak już wygramy, to niespełnione obietnice zwalamy na „burdel” pozostawiony przez poprzedników.

Mam wrażenie, że nic się nie zmieniło. Festiwal obietnic rozkręcił się na skalę dotąd w naszej polityce lokalnej nieznaną. Mam takie marzenie, aby każda lub każdy z obiecywaczy tak na chwilę mieli okazję porządzić. Jak by to było pięknie. Cieszę się, że jednak elektorat mamy politycznie trzeźwy i ziarna elekcyjnego sita dosyć szczelne, aby wyborcze obietnice bez jakiegokolwiek pokrycia się nie przedostały.

Kampania zapowiadała się jak zwykle „festiwalowo”. Politycy, teraz przez chwilę zwani samorządowcami, ładnie prezentujący się na scenie, a my, czyli społeczne jury oceniamy i dajemy cenzurki, łącznie z Grand Prix. A tu taka niespodzianka. Pisowski samogwałt przebił wszystko,
co można było sobie wyobrazić. W zasadzie to PIS spotkało wielkie szczęście, bo zasada, że nie ważne jak mówią, ważne aby nazwiska nie przekręcili sprawdziła się w pełnej krasie, a przy okazji można społeczeństwu pokazać jak w praktyce działają wysokie standardy pisowskiej etyki. Na mieście mówią, że orgazm z tego samogwałtu przeżywa nasz szczeciński wybitny mędrzec zwany Brudziem lub Jojem, który w ten oto sposób pozbył się swoich partyjnych, nielubianych adwersarzy. No cóż – wysokie standardy. Życzymy kolegom sukcesu wyborczego, bo jak słucham Prezesa – Polacy nic się nie stało. I jeszcze jedna ciekawostka. Szczeciński PIS zrealizuje swój program pod warunkiem, że ogólnopolski PIS wygra wybory. Przynajmniej szczerze.

Popatrzmy co się dzieje w innych Komitetach.

PO, lider sondaży znalazł się w dziwnej sytuacji. Długo szukano lidera szczecińskiej listy
i w końcu udało się, ale mam wątpliwości czy kreowanie lidera listy pana doktora Tyszlera na dwa miesiące przed wyborami przyniesie oczekiwany efekt. To jest zaprzeczenie wszelkich zasad politycznego marketingu. Pan robiący miłe wrażenie, prawie w ogóle nie jest szerzej znany nawet wśród platformerskiego elektoratu. Ciekawy, nowatorski eksperyment. Zobaczymy czy przywiązanie do szyldu jest ponad wszystko.

Cuda również w SLD. Najpierw we własnym gronie pokłócono się przy typowaniu liderów. Potem w jej wyniku wybrano tych samych co zwykle, a jeszcze potem ogłoszono, że są jeszcze wolne miejsca na listach, a więc zaoferowano je tak zwanym koalicjantom z porozumienia Lewica Razem. To takie zgodne z hasłem jakie promuje lider Dawid Krystek – „made in Szczecin”

Ciekawie również u Radnej Niezależnej. Pełen społeczny i polityczny ekumenizm. Prominentni przedstawiciele bogatego Stronnictwa Demokratycznego (w końcu sprzedali willę na Wojska Polskiego) jak i relegowani przez swojego lidera „polikotowcy” – przedstawiciele wszystkich możliwych profesji. Program super, inwestorzy stojący w kolejce, ale pod warunkiem, że ja i my.

Dużym znakiem zapytania są dla mnie Krzystkowcy. Lenin zdefiniował partię jako grupę ludzi dążącą do zdobycia lub utrzymania władzy. Na plakatach podkreśla się ich przykładną bezpartyjność. A może to przykład putynizacji naszej lokalnej polityki? Zobaczymy.

Ciekawe jak wypadnie wielka PSL-owska rodzina. Notowania w Szczecinie z reguły słabe, taka rodzinka, ale sejmikowo bywało nie najgorzej. 

Sporą karierę na politycznej mapie robi ostatnio wiecznie żywy Mikke Korwin Janusz.
O programie niewiele słyszałem, ale znając poglądy lidera możemy się spodziewać pełnego liberalizmu w każdej dziedzinie.

Brak na liście Twojego Ruchu, ale to już chyba polityczny nieboszczyk bo i tacy mieli wspierać tę partię.

Na koniec przeglądu to, co cenię w tych wyborach najbardziej, czyli chęć społecznej aktywności przez ludzi i komitety zupełnie nam do tej pory nie znane. Na liście komitetów w moim okręgu znalazłem: Komitet Wyborczy Demokracja Bezpośrednia, KW Wyborców „COGITO”, KW Wygrajmy Szczecin, KW Szczecin Port Wolności, KW Szczecin Łączy Pokolenia. Niestety mało wiem o ich programach, ale bardzo cenię ich chęć do chcenia. Brawo.

O programie poszczególnych liderów i komitetów nie piszę. Zasada jest jedna. Aktualna władza jest nie taka jak być powinna, ale my to zrobimy lepiej. Wybudujemy fabryki, zmniejszymy bezrobocie, podniesiemy płace, inwestorzy stoją za drzwiami i czekają, ale pod warunkiem, że ja, stadion tu, a może tam, linia tramwajowa, nowa ulica, ta szybciej lub tamta później. Chociaż raczej wszystko od razu, zaraz po wyborach. O kasę się nie martwimy, ona po prostu jest.

Myślę, że dla nas, wyborców najważniejsi są ludzie. Przypatrzmy się startującym. Jak już odrzucimy politycznych cudaków, oceńmy ich kompetencje, zdolności kreatywne, polityczny
i społeczny upór.

Wybierzmy rzeczywistych, autentycznych samorządowców, a nie koniunkturalnych polityków.

 

Jacek Kozłowski.

 

 

czwartek, 4 września 2014

Dzień Zwycięstwa  День Победы

Po mrocznych czasach stanu wojennego polskie organizacje młodzieżowe zostały w połowie lat osiemdziesiątych ponownie przyjęte do wielkiej internacjonalistycznej rodziny młodzieżowych organizacji walczących o lepszy socjalistyczny Świat. Jednym z elementów naszego uczestnictwa była wzajemna wymiana oficjalnych delegacji z okazji ważnych świąt.

Najważniejszym Świętem naszego Wielkiego Brata była oczywiście rocznica Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, ale obchodzonej u nas w listopadzie oraz zaraz po niej, oczywiście Dzień Zwycięstwa obchodzony dzień wcześniej niż na Zachodzie. Nie muszę wspominać, że my również obchodziliśmy te same święta, chociaż nasza celebra była jednak mniej entuzjastyczna.

Radziedzcy (w gronie działaczy tak nazywaliśmy wielonację mieszkającą na wschód od Bugu) obchodzili jednak autentycznie i z pełnym zaangażowaniem. Naród świętował według ustalonego rytuału, najpierw akademia ku czci…, a później ludowy festyn tzn. spotkanie z weteranami (z tymi z czasów rewolucji był kłopot bo wymarli), a później występy ludowych artystów i oczywiście gorzała w tradycyjnych stakańczykach, zakąszana zupełnie przyzwoitą słoniną, ogórcami albo wąchanie chlebem (starsi koledzy pokażą o co chodzi).

 

W tymże 1985 roku przytrafiło mi się uczestniczyć w delegacji polskiej młodzieży wraz z Zenkiem Pokojskim od studentów pracujących, w obchodach Dnia Zwycięstwa w Związku Radzieckim. Pełniłem wówczas funkcję Przewodniczącego Komisji Zagranicznej Rady Naczelnej ZSP, ale szefem naszej delegacji był Zastępca Naczelnika Związku Harcerstwa Polskiego (skleroza -nazwiska już nie pamiętam). Gość trochę wiekowy (k… teraz to my tyle mamy), sztywniak i mrukowaty, ale na swój sposób sympatyczny. Jak na dobrego harcmistrza kielicha na bankietach nie odmawiał. Pozostali członkowie delegacji to po dwie osoby z każdej słusznej organizacji oraz dwóch weteranów. Zapamiętałem jednego z nich. Wspomnień frontowych to raczej nie miał, ale za to świetnie szły mu opowiadania z czasów utrwalania. No cóż, takich również mieliśmy weteranów.

 

Do Moskwy z Warszawy przylecieliśmy samolotem. Żadne kontrole celne oczywiście nas nie obowiązywały. Przywitał nas tow. Oskin kierownik  wydziału polskiego Komitetu Centralnego Komsomołu (oni nawet takie coś mieli) i ktoś z ambasady polskiej. Potem w busik i do hotelu, taki na Leninskich Gorkach (nowoczesny, budowany przez jakąś zachodnią firmę) z fajnym widokiem na całą Moskwę. Kolacja w towarzystwie naszych opiekunów i lulu bo następny dzień był już mocno zagospodarowany. Po śniadaniu pojechaliśmy na ogólne spotkanie wszystkich przybyłych ze świata delegacji. Narodu było tam od groma. Oczywiście wszystkie europejskie demoludy, ale również przedstawicie niezwyciężonego narodu wietnamskiego, angolskiego i różnych innych nadal walczących (no chyba już skończyli).

Pobyt w Moskwie był raczej standardowy. Najpierw Mauzoleum Lenina na Krasnoj Płoszczadi, a potem Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Mauzoleum oczywiście robi wrażenie. Kolejki, aby dojść do celu stały tam po 8 godzin, ale oczywiście takie delegacje jak nasze czekały do 15 min (ale to musiało wkurzać kolejkowiczów). Kilkanaście schodków, półmrok i specyficzny mikroklimat. W środku w kryształowej trumnie ON. Zatrzymywać się i kontemplować  nie wolno, chyba, że na chwilę aby złożyć stosowny ukłon. No i znowu powrót do krainy żywych. Niesamowite wrażenie robi również Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Oryginalny czerwony sztandar, który zawisł na Reichstagu, albo pocisk który wtopił się w komsomolską legitymację obrońcy Stalingradu. Wiele tam takich perełek.

Ale największym przeżyciem było oczywiście uczestnictwo w Paradzie Zwycięstwa na Placu Czerwonym. Postawili nas gdzieś na końcu placu za grupą radzieckich weteranów. Jak wygląda defilada wszyscy dobrze wiemy z transmisji telewizyjnych, ale to co mi zostało w pamięci to niesamowity hałas gąsienic i niesamowity zapach spalin. Wrażliwi mogą dostać militarnego orgazmu.

 

Druga część naszego pobytu miała miejsce w Tule. Tuła jest miastem znanym z samowarów i produkcji taganek – prostych wozów pancernych, które zasłużyły się w czasach rewolucji. Ale Tuła to również miasto-bohater. Miast bohaterów w ZSRR było kilkanaście. Były  to miasta, które swoim heroizmem spowodowały zatrzymanie armii niemieckiej i odwrócenie biegu historii.

Obchody Dnia Zwycięstwa mają w takich miastach swoisty rytuał. Najpierw uczestniczyliśmy
w długim marszu, który szedł przez całe miasto, a młodzież niosła długi na kilkaset metrów wieniec, który był hołdem dla wszystkich poległych w wojnie. Marsz kończył się na stadionie miejskim, na którym odbyło się potężne widowisko stadionowe poświęcone historii i dniu współczesnemu Związku Radzieckiego. Żywe obrazy, wielkie grupy akrobatów utkwiły na lata w pamięci.

I jeszcze jedna uroczystość, którą na długo zapamiętałem. Kolejnego dnia wsiedliśmy do autokarów, które zawiozły na  imprezę pod kurchanem. Jechaliśmy tam kilka godzin. Siedziałem z kolegą z Węgier i wymienialiśmy poglądy o celowości takich imprez podziwiając piękne widoki. Na miejsce dojechaliśmy już po zmroku. W tle zobaczyliśmy kurchan. Jest to olbrzymi na wiele metrów usypany kopiec, na którego wierzchołku był zapalony wieczny ogień. Kurchany są usypane w miejscach, gdzie odbyły się bitwy, które odwróciły bieg historii. A więc przeraźliwa cisza, kilkaset metrów bardzo szerokiego chodnika wzdłuż którego co kilka metrów stali pionierzy ubrani w białe koszule i czerwone chusty. Jedną ręką salutowali (tak nad głową) a w drugiej trzymali olbrzymie pochodnie. No i na końcu kurchan. Potem kilka przemówień i już bardziej przyjazna pieśń – Dień Pobiedy.

Uff. Ciężka świąteczna robota.

 

PS. Putina wtedy nie spotkałem, ale jako młody enkawudzista zapewne stał obok.

 

Jacek Kozłowski

czwartek, 17 lipca 2014

Szczecin ½ lipca 2014 r.


Do Broni!
Ci, którzy podjęli odważną decyzję o pozostaniu, mimo sezony ogórkowego" w Szczecinie i okolicy, niech staną do boju! A bój będzie na prawdziwe patrony ogniem pojedynczym i ciągłym (jak kogo stać). Cele wskażą co bardziej zorientowani PRZYWÓDCY. Tak więc onuce na nogi, nogi w kamasze, buławę do plecaka, a granaty do chlebaka i do punktu zbornego na strzelnicy Krzekowo 19 lipca (sobota) o godzinie
 9:00. Zezwolenie na odstrzał jest ważne do godz. 16:00. Potem nastąpi demobilizacja!
Bronia będzie pobierać od każdego Szwejka (Dzielnego Wojaka) po dwie dychy (20.-) na prowiant, a jak ktoś uzna, że wróg wart jest serii z kałacha to jeszcze po dychu (10.-). Po boju do ostatniego naboju, liczne rany dezynfekować będziemy płynem z własnych manierek.
Ale to nie wszystko!
Ponieważ członkowie i friendy Stowarzyszenia Ordynacka, to raczej bojowe pokolenie, to może ich zainteresuje ulubiony ciąg dalszy, który nastąpi już dnia następnego w niedzielę o godz. 16:00 w Klubie Pracowników Nauki (teraz to jakoś inaczej się nazywa)a zaprasza Stowarzyszenie POKOLENIA. Dlatego 20 lipca, bo jest to spotkanie w intencji 22 lipca i żeby sprawy duchowe odbębnić wcześniej by mieć „wolną rękę" a nuż trafi się jakaś wstęga do przecięcia. A przed wyborami to tego w Szczecinie będzie sporo!
I zanosi się, że Bronia tu też będzie zbierała na prowiant i, co za przypadek, po 20.- zł
Komitet Wykonawczy zaleca swoim członkom i sympatykom jak najwięcej ruchu na świeżym powietrzu i osobiście będzie dawał wyraz odpowiednim uczestnictwem w zajęciach.
Do Broni!
 
P.S.
Przypominam o ankietach. Do dziś spłynęły aż! dwie i to z Koszalina!

 

Wiadomość od Andrzeja Ptaka (sekretarza)

 

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Kurz opadł, a karawana ..dalej

Kurz opadł, a karawana ……dalej

Wyniki wyborów europejskich w zasadzie nie przyniosły żadnych większych niespodzianek. Po raz kolejny okazało się, że w grze o dużą stawkę grają duzi gracze. Żadne próby zmiany tego porządku nie przynoszą skutków.

Bogusław Liberadzki i Marek Gróbarczyk minimalnym kosztem wzięli swoje. Pewne partie na politycznym zapleczu i kawał dobrej, brukselskiej roboty wystarczyły do reelekcji.

Ciekawa walka odbyła się w Platformie. Weteran europejskich i warszawskich salonów kontra miejscowi liderzy. I tutaj znowu dowód na siłę pozycji pierwszej. Wyklejenie miasta plakatami doktora Grodzkiego i bliżej  nieznanej w Szczecinie pani Bujakiewicz na nic się nie zdało, aby pokonać byłego ministra. Jakby połączyli siły, to zapewne byłoby inaczej, ale osobiste ambicje i marzenie o jeszcze jednym mandacie z regionu były silniejsze. Te kampanie były bardzo kosztowne. Bardzo prosimy o ujawnienie ich rzeczywistych kosztów, a szczególnie skąd na nie pozyskano środki.

A tak w ogóle bardzo interesujące byłoby przedstawienie poniesionych kosztów w stosunku do oddanych głosów. Tutaj niekwestionowanym liderem i kompromitującym przegranym jest Paweł Piskorski. Zerkał na nas z każdego zakamarka ulicy. Czekałem na to kiedy, wyskoczy z mojej szafy, a efekt żenujący. To już chyba polityczne dwa w jednym a więc początek i koniec tego polityka w naszym regionie. To kolejny dowód na to, że dziwna, egzotyczna koalicja Europa Plus przeszła do historii w ogólnym skłóceniu. A w tej koalicji miało być tak pięknie. 

O pierwotnej idei E+ i co było dalej jeszcze napiszę, bo już chyba przyszedł na to czas.

PSL-owcy, Gowiny, Ziobry, Zieloni  itp. zajęli spodziewane miejsca. Jedni zadowoleni  inni nie, ale nikt się niczym nie wyróżnił. Nawet kompletnie bez echa w regionie przeszedł sukces Korwina.

A więc scena jest jasna i przejrzysta. Daleko z przodu PiS i PO. Następnie już teraz niekwestionowany (chociaż wewnętrznie skłócony) lider lewicy - SLD. W kraju jeszcze PSL i Korwin. Może namieszać coś jeszcze Gowin. Palikot musi znowu zastanowić się nad zmianą retoryki (który to już raz?). Reszta to plankton i ciężko będzie się z niego wydobyć.

Po raz kolejny składam hołd sondażowniom,  bo ich przewidywania w pełni się potwierdziły.

Lekcja odrobiona, a życie toczy się dalej. Próba zabrania immunitetu byłemu szefowi CBA, a w tle finanse Kwaśniewskich, afera podsłuchowa itp. Zapewne takich newsów w wakacje czeka nas jeszcze sporo. O to jestem spokojny.

Przy okazji nie mogę wyjść z podziwu jak czytam bieżące komentarze wielkich przegranych. Agresja polityczna Palikota, Piskorskiego czy Ziobry jest o wiele większa teraz niż przed wyborami. Panowie więcej pokory!!! Właśnie pokazano wam miejsce w szeregu

Każdy poznał swoją polityczną wartość i zapewne wyciągnął z tego wnioski. Każdy ma określone cele, a więc jakąś pracę do wykonania.

 

Zbliżają się wybory samorządowe.

Może najważniejsze, bo te są nam najbliższe. Politycznie grają w nich duże rozpoznawalne partie i lokalne komitety. Partie i ich miejsca już znamy, natomiast z komitetami  bywa różnie. Według mnie w tych wyborach  będą się liczyć bardzo rozpoznawalni i wyraziści liderzy, a już mniej ich partyjna przynależność. Mamy w Szczecinie i regionie takich liderów, ale do tego tematu wrócimy.

Jacek Kozłowski.

 

 

 

czwartek, 17 kwietnia 2014

64 Rocznica Powstania ZSP

Koleżanki i Koledzy

17 kwietnia to ważna data w historii ruchu studenckiego. 64 lata temu powołano do życia Zrzeszenie Studentów Polskich. Myślę, że warto poświęcić chwilę, aby zastanowić się nad rolą i znaczeniem ruchu, powspominać nasze porażki i sukcesy a przede wszystkim co na bazie naszych doświadczeń możemy jeszcze zrobić dla dobra Polski i wspólnej Europy. Powspominajmy również naszych przyjaciół, którym to już nie będzie dane.
Przypominam, że to właśnie w związku z tą rocznicą spotykamy się od wielu lat w kwietniu w Hybrydach (wcześniej w Stodole) i na naszej majowej imprezie w Szczecinie (w tym roku na torze kartingowym)


Pozdrawiam. Jacek

 

wtorek, 15 kwietnia 2014

Pascha Polityczna

Pascha polityczna

 

Mamy Wielki Tydzień. Zbliża się najważniejsze święto w Kościele Katolickim. Jest to Święto szczególne, bo bardziej obchodzone w sferze duchowej i emocjonalnej niż obrządkowej. Nie ma choinek, wigilijnego rytuału, szopek. Jest czas przemyśleń i refleksji nad sobą, otoczeniem, Światem. To czas wielkich przeżyć dla katolików, ale nie może być niezauważone przez obojętnych, niewierzących czy innowierców. Zastanawiam się, czy nie jest to dobry moment do podsumowań i ocen działań naszych ukochanych polityków. Nie jeden z nich, dzieląc się jajkiem będącym symbolem odrodzenia - powinien zastanowić się nad swoim politycznym zmartwychwstaniem, a poniedziałkowy śmigus-dyngus powinien otrzeźwić zbyt naburmuszone umysły...

Kolegom prawicowcom życzę, aby przynajmniej raz w roku przeczytali Pismo Święte. O wartościach tam zapisanych trzeba nie tylko mówić, ale realizować je w praktyce  polityka. Niestety rzeczywistość temu zaprzecza, a pokazywanie się w telewizji Ojca Dyrektora nie jest jeszcze dowodem na nieomylną katolicką prawomyślność. Czy otrzymacie dar pokory i miłosierdzia dla inaczej myślących?

Rodzinie PSL życzę mniej nepotycznego myślenia, a więcej kadrowej uczciwości oraz łutu szczęścia nad wyborczymi urnami - bo ten dar Fortuny już chyba na zawsze jest kalkulowany w Waszym wyniku wyborczym?

Platformersom szczególnie życzę głębokich, iście paschalnych przemyśleń. Rządzić trzeba umieć i nie ma na to monopolu.  Czas Waszych rządów to czas niewątpliwych sukcesów, ale też pasmo spektakularnych wpadek. Kolesiostwo i konserwacja układów przekroczyły dopuszczalne granice. Obawiam się, że ciężko będzie to wszystko rozsupłać, ale przecież w Dniu Zmartwychwstania warto wierzyć, cuda się zdarzają?

Palikotowcom życzę mniej emocji negatywnych - więcej pozytywnego programu,  mniej wpadek i medialnego szumu - więcej pragmatycznego działania. Mniej amatorszczyzny - więcej profesjonalizmu oraz zrozumieniu, że w polityce przekonuje się nieprzekonanych. Czy starczy wam konsekwencji w dążeniu do tego, co zapowiadaliście pół roku temu?

Odwróconym ku przeszłości SLDowcom życzę cudownego odmłodzenia, na wzór tego, co z świątecznego jajeczka się wykluwa. Zakończcie wewnętrzne wojenki i przejdźcie do programowej ofensywy, bo chyba przyszedł czas na zmiany, cokolwiek miałyby one oznaczać – może być już tylko lepiej?

Na tym tle interesująco jawi się przyszłość stowarzyszeń mniej ideologicznych, a bardziej pragmatycznych – takich choćby, jak FORUM_2014. Patrzeć bliżej ziemi i codziennych, drobnych problemów ludzkich - program „od i dla ludzi” to przyszłość lokalnej polityki. Wtedy nie cud jest potrzebny, lecz pozytywistyczna, uczciwa i rzetelna praca „u podstaw”, do której serdecznie zapraszam

 

      Pozdrawiam

   Jacek Kozłowski

Wiceprzewodniczący

 Zarządu Głównego

  jacekko3@wp.pl

  tel. 515 317 466  

        

  

 

 

 

wtorek, 1 kwietnia 2014

Brukselskie Dylematy

Brukselskie Dylematy

 

    Powoli, aczkolwiek nieuchronnie zbliżamy się do pierwszej, poważnej próby, która zweryfikuje polityczną teorię z elektorską rzeczywistością: wybory do Europarlamentu już za dwa miesiące.

    Kilka mandatów powinno przypaść przedstawicielom naszego województwa. Zależy to przede wszystkim od frekwencji i dość skomplikowanej ordynacji wyborczej.

Znamy już pierwsze listy wystawione przez poszczególne partie. W PiS-e oprócz lidera nikogo nie znamy, w PO nawet wesoło bo kandydat Rosatti mocno zdziwiony, został jedynką u nas. Nie dają nam zapomnieć o sobie PSL z panią J. Fedak na czele, Solidarna Polska i Gowinowcy. W SLD znamy lidera i listę. Byliśmy świadkami dosyć ciekawej kuluarowej walki pomiędzy obecnym europosłem, prof. B. Liberadzkim, a liderem lokalnych struktur partii G. Napieralskim. Władze partii postawiły na tego pierwszego. Świadczy to o narastającym konflikcie wewnętrznym, który dzieli to środowisko od dawna. Zobaczymy, w jakim kierunku będzie się to wszystko rozwijało. Już wiemy jednak, że odbije się to na treści list do kolejnych wyborów. Partia Zielonych z E. Koś postanowiła również pokazać się jako niezależna struktura... I chwała im za to, bo udział w eurowyborach to naprawdę kawałek ciężkiej, politycznej roboty. Równocześnie koalicja Europa Plus Twój Ruch przedstawiła listę, na czele której stoi szef SD - P. Piskorski. Liberał Piskorski i kilku palikotowych ortodoksów wyglądają wspólnie dosyć egzotycznie - dzieli ich nawet to, że chcą być członkami różnych frakcji

w Europarlamencie.

        Patrząc na zaprezentowane szczecinianom listy liderów eurokandydatów z przykrością stwierdzam, że (oprócz E. Koś, J. Fedak ) to niemal sami spadochroniarze. Wszyscy komandosi oczywiście kochają Zachodnio-pomorskie i Lubuskie, mają tu swoje strategiczne biznesy albo od zawsze mieszka tu... najbliższa rodzina. Bardziej wymownym kandydatom sprawy regionu od zawsze leżą na sercu i od dawna marzą wyłącznie o tym, aby zrealizować marzenia... tubylców (?!). Dawno nieodwiedzany wujek, szwagier lub kochanka dzisiaj urastają do rangi koła ratunkowego, które uwiarygodnia kandydowanie właśnie stąd. Teraz wystarczy spotkać się z miejscowymi działaczami, poczytać trochę lokalnych gazet i już „miejscowy” program gotowy - bo ten partyjny, europejski, to chyba dawno temu napisany?

A my, wyborcy, znowu staniemy przed dylematem: kto ładniej ubrany, kto lepszy erudyta i oczywiście – wizjoner/obiecywacz?

Przeraża mnie, że w naszej Małej Ojczyźnie przez lata nie udało się wykreować liderów dużych partii i mniejszych ugrupowań, którzy mogliby podjąć się przewodzenia naszemu społeczeństwu i zająć pierwsze miejsca na partyjnych listach do Europarlamentu. Nie stać nas? Nie stać ich?

Poza tym przedstawia się nam kolejny dowód na to, że współczesne polskie partie to bardzo zhierarchizowane, parafeudalne i niemal totalitarne struktury. Gdy w Warszawie zapada decyzja – rozkaz to rozkaz - wódz to wódz – demokracja... tak... ale... robić, co każemy.

 

Jacek Kozłowski

 

 

środa, 29 stycznia 2014

Spotkanie Noworoczne

 

 

Szczecin, styczeń 2014 r.

 

WEZWANIE

Niniejszym, Przewodniczący wraz z Komitetem Wykonawczym, wzywa; członków, sympatyków, przyjaciół i „grube ryby", a także wrogów, oponentów, krytykantów i kuglarzy, na pierwsze zbiorowe starcie z Nowym Rokiem 2014.

Lekkie opóźnienie, jakiego doznaliśmy, spowodowane zostało aurą. Nie mogliśmy dojść do porozumienia, czy ze względu na temperaturę, nie należy przejść niezwłocznie do spotkania wiosennego, bo kto to widział, żeby indolencja rządu posunęła się tak daleko, że nie potrafił on załatwić dostawy zimna i śniegu, skandal. Oczywiście to wina Premiera. Wprawdzie próbował obarczyć winą niektórych członków rządu i poleciało parę głów, ale mimo oczekiwań nie dokonano rytualnego uboju Ministra Zdrowia, mimo, że jego wina polegająca na utracie zysków dostawców szczepionek przeciw grypie NZY23ABC/nfz/675PL-uvd (bardzo niebezpieczny szczep, gorszy od Siuxów) i sprowadzenie zagrożenia populacji, jest ewidentnie dowiedziona. Ale 16 godzinne opóźnienie pociągu z Przemyśla do Szczecina (spowodowane obniżką temperatury i podwyżką cen biletów) nadało nam impetu w podejmowaniu jedynie słusznych decyzji. A tak na marginesie; jak dzieci mają rozwiązać poprawnie typowe zadanie szkolne o pociągu wyruszającym ze stacji A do stacji B i poruszającym się ze stałą prędkością [v], kiedy odległość [l] kurczy się z zimna o [l], a w rozwiązaniach zadań jest odpowiedź [t+16 godzin], a potem drzemy szaty, że dzieci uciekają w Internet bezskutecznie poszukując wyjaśnień. Ale w piątkowe popołudnie wypracowaliśmy konsensus i proszę:

 

7 lutego o godz. 1800 w Klubie REMEDIUM ul. Skłodowskiej Curie

 

spotykamy się, aby pogrzebać, dla niektórych, feralny 2013 rok, wytyczyć zadania na najbliższą przyszłość, naładować akumulatory (właściwie zalać ubytki płynu) nasmarować przeguby (smalec ze skwarkami) i dokonać okresowego przeglądu sytuacji bieżącej. A rok zapowiada się ciekawie. Po okresie posuchy wyborczej, karuzela rusza! Będzie się działo (to Owsiak). Spotkania, panele, ulotki, obietnice, baloniki, uśmiechy i uściski dłoni (policzcie ile taki kandydat na europosła, oczekujący 100000 głosów musi uścisnąć dłoni, kiedy parytet jest 1 głos za 34 uściski) A to dopiero początek. Pomyślcie ilu kandydatów na gabinet Prezydenta Szczecina odwiedzi nas w Międzywodziu! Ale Ordynacka zniesie to z godnością, życzliwie kibicując swoim faworytom. Ponieważ nie jest nam obce wtrącanie swoich „trzech groszy", a pamiętając zalecenia Przewodniczącego Wszystkich Przewodniczących by Ordynacka nie stawała się partią polityczną, ale życzliwym i kompetentnym doradcą dla tych swoich członków, którzy aktywnie uczestniczą w działaniach różnych ugrupowań, zastanowić się, czy możemy się podpisać pod hasłem autorstwa Darka Wojcieszka:

 

Mądrze, Mądre Miasto

 

i wszcząć poszukiwania osób, które będą chciały poświęcić swoją wiedzę i czas dla urzeczywistnienia tej idei. Przecież, niezależnie gdzie mieszkamy, potrzebujemy takich ludzi, którzy swoją kompetencją i zrozumieniem, że osiągając wyższe szczeble w hierarchii społecznej są bardziej odpowiedzialni za podejmowane decyzje dla dobra ogólnego, a nie, że władza jest środkiem do realizacji interesów grupowych. Gdziekolwiek się spotykamy, z kim byśmy nie rozmawiali, zawsze, wcześniej czy później wywiązuje się dyskusja, co i dlaczego jest s……e i jak należy to poprawić. Nie bądźmy egoistami podzielmy się swoimi przemyśleniami, ale litości, w sposób syntetyczny; problem – przyczyna – sposób rozwiązania – osoba kompetentna. Jak to się mówi „krótko i do brzegu", żebyśmy się nie za dyskutowali „na śmierć?. Spróbujmy po raz kolejny, co nam szkodzi, lepiej już było! Tym, którym leży coś „na wątrobie" i nie mogą spokojnie zasnąć udostępniamy „kącik złamanych serc" pod adresem szczecin.ordynacka@gmail.com . Żadna inicjatywa nie zostanie bez odpowiedzi!

 

I tak doszliśmy do części organizacyjnej.

Ze względu na zapowiedzianą obecność Europosła Bogusława Liberadzkiego nie możemy nie zaznaczyć naszej europejskości, stąd też cenę wejściówki podajemy w euro i wynosi ona 8,50 €. Mobilny kantor wymiany zapewniamy. Kurs wymiany ustali Okręgowa Izba Lekarska w Szczecinie informując nas o wysokości opłaty za udostępnienie pomieszczeń. Gramy na zwyżkę siły nabywczej złotówki! Płyny niezamarzające, zarówno do chłodnic jak i spryskiwaczy, będą do nabycia, jako produkt regionalny, w cenie 20.- zł/połówkę.

Kolega Andrzej – Skarbnik uruchamia doraźny stolik poboru opłat rocznych, tak, aby umożliwić P.T. Członkom Stowarzyszenia wywiązać się z dobrowolnie zadeklarowanego aktu opłacania składek. Jest dobra nowina – wysokość składki nie uległa zmianie i wynosi 100.- zł/rok.

Obowiązują stroje business casual http://www.savoir-vivre.com.pl/?business-casual,1063

Ponieważ, jak chyba każdemu jest wiadomo z autopsji, pojemność Remedium nie jest oszałamiająca, proszę o rezerwacje miejsc siedzących i stojących wraz z podaniem zdolności konsumpcyjnej pierogów z rozbiciem na pierogi z mięsem i osobno na pierogi z kapustą i grzybami. Bez tej informacji ciężko nam będzie Was dopieścić! Biuro Obsługi Imprezy (BOI) pod adresem szczecin.ordynacka@gmail.com lub telefonicznie 601 705361.

R.s.v.p. http://pl.wikipedia.org/wiki/RSVP_(skr%C3%B3towiec)

A teraz nie pozostaje mi już nic innego jak zaprosić Was, w imieniu Przewodniczącego Antoniego i reszty Komitetu Wykonawczego. Przybywajcie!

 

Pozdrawiam

Andrzej Ptak

Sekretarz Stowarzyszenia

kom. +48 601 70 53 61